[+18] Recenzja mangi Przełamując Wstyd

[+18] Recenzja mangi Przełamując Wstyd

 


„Przełamując wstyd” jest drugim legalnie wydanym na polski rynek hentaiem. 
W tej recenzji postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy hentaie są takie straszne, jak je malują?

Oryginalny tytuł: Hajirai Break 

Wydawnictwo: Akuma

Ilość tomów: 1

Gatunki: Hentai 

Cena okładkowa: 34,99zł 

Czym jest hentai? 

Samo pojęcie hentai jest nacechowane bardzo negatywnie i można nim określić tytuły zawierające treści pornograficzne. Pomimo ogólnej niechęci, przedstawiciele gatunku trafili do naszego kraju za sprawą wydawnictwa Akuma. 

Opis fabuły

Autor mangi kryjący się pod pseudonimem Homunculus zawarł w swoim dziele aż 11 krótkich historii, w których główną rolę odgrywają sceny erotyczne. Dane poznać nam będzie wiele niezwykłych bohaterek: zdeterminowaną panią detektyw, dwie zżyte współlokatorki czy dziewczynę z mocą kontrolowania umysłu. Jak zakończą się ich losy i co wyjdzie z tak wybuchowej mieszanki? 

Warstwa wizualna i polskie wydanie 

Jeśli chodzi o stronę techniczną — jest bardzo dobrze, choć nie idealnie. Znalazłam pojedynczą literówkę, a niektóre czcionki były dla mnie nieczytelne, za co winą jestem w stanie obarczyć moją wadę wzroku. Pod obwolutą znajdziemy kilka słów o każdej z pań, biorących udział w opowiadaniach. Te znacząco się od siebie różnią, zarówno osobowością jak i aparycją. Mniej kolorowo wygląda to w przypadku mężczyzn. Choć większość z nich odróżniają rysy twarzy, ich ciała są praktycznie identyczne. Ilustracje są szczegółowe, a anatomia nienaganna. W komiksie znalazło się aż 16 kolorowych stron, które dają przedsmak tego, co znajdziemy w środku. Samo wydanie pomijając drobne mankamenty, prezentuje się naprawdę porządnie.

Podsumowanie 

Przed każdym aktem następuje krótkie wprowadzenie fabularne, wyjaśniające okoliczności zajścia. Przedstawione opowiadania są krótkie i mało angażujące, jednak każde z nich zakończone jest rozgrzewającą serduszko puentą. Zdaję sobie sprawę, że to nie fabuła odgrywa główną rolę w hentaiach, jednak wśród wymuszonych historii znalazły się prawdziwe perełki i szkoda, iż autor nie zdecydował się na ich rozwinięcie. Dużo bardziej wolałabym zobaczyć w mandze 6 nieco bardziej rozwiniętych opowiastek, zamiast pozbawionych polotu jedenastu.

Zapraszam również do obejrzenia recenzji w formie materiału wideo 



Z mangą mogłam zapoznać się dzięki uprzejmości wydawnictwa Akuma, które podesłało mi ją do recenzji. 

Recenzja mangi Książę Piekieł

Recenzja mangi Książę Piekieł

 



[Źródło]

„Książę piekieł” jest dla mnie trudną do oceny serią, wynika to pewnie z mojego sentymentu, bo to jedna z pierwszych mang, jakie miałam w łapkach. Nieobytej z komiksami osobie, świeżo zafascynowanej tematem, z braku porównania, większość serii przypadnie do gustu. Tak też było w moim przypadku. Na niekorzyść komiksu zdecydowanie wpłynął czas upływający od publikacji następnych tomów, a oczekując na kolejne przygody bohaterów, zwyczajnie zapomniałam o tej serii, a gdy sobie już o niej przypomniałam i stwierdziłam, że warto ją sobie odświeżyć – nie było już tak kolorowo. Aktualnie w moim posiadaniu znajduje się 13 z 15 tomów „Księcia piekieł” i szczerze, nie śpieszy mi się z jego dokończeniem. Choć manga nadal jest ciekawa, nie odczuwam już takiego parcia na zakup tomiku, zaraz po jego wypuszczeniu. 


Obwoluty Księcia Piekieł



Oryginalny tytuł: Makai Ouji Devils nad Realist 

Wydawnictwo: Studio JG 

Ilość tomów: 15

Gatunki: fantasy, moce nadprzyrodzone, tajemnica  

Cena okładkowa: 19,99zł


Opis fabuły 

Oto wielki ja raczyłem tu przybyć byś mógł mnie wybrać. Dalej, nie wahaj się, wybierz mnie. 

Bohaterem tej historii jest inteligentny, szlachetnie urodzony William Twining, który wskutek bankructwa wujka, traci rodzinny majątek. Przeszukując rezydencję, w poszukiwaniu kosztowności, trafia do zamkniętej piwnicy, gdzie przypadkowo przyzywa demona. Twierdzi on, że William jest potomkiem Salomona, a za razem jedyną osobą mającą prawo do wskazania następnego władcy piekieł. Rola ta kłóci się jednak z ideologią wyznawaną przez chłopaka, która wyklucza istnienie jakichkolwiek istot paranormalnych. W dodatku Wiliamem zaczyna interesować się coraz więcej mieszkańców piekielnego świata. Jak zmieni się życie realisty uważającego, że wszystko da się wyjaśnić za pomocą nauki? Czy zdecyduje się wyznaczyć następcę Lucyfera? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedz podczas lektury. 


Porusza drażliwe tematy 

Manga może być gratką dla osób interesujących się okultyzmem, bowiem nawiązań jest tutaj naprawdę sporo. Ze znajdującego się pod obwolutą Okładkowego Kącika Isaaca możemy dowiedzieć się trochę więcej o demonach, na podstawie informacji zawartych w „Większym kluczu Salomona”. Komiks porusza też temat religii, który jest dla wielu drażliwy, jednak jeśli potraktujecie go z przymrużeniem oka, nadal możecie czerpać przyjemność z lektury. 

Okładkowy kącik Isaaca


Podsumowanie

Historia rozwija się powoli, pierwsze tomy stanowią wprowadzenie do świata przedstawionego.  Czytelnik wraz z głównym bohaterem stopniowo odkrywa hierarchię i zasady panujące w piekle. Poznaje też coraz liczniejsze grono starających się o jego przychylność. Jedną z większych zalet tytułu jest prześliczna, szczegółowa kreska. Irytować może wyraźny podział frakcji – anioły są złe, czarty dobre, a niewiele postaci wyłamuje się z tego schematu. Przez opowieść przewija się bogata gama przeróżnych osobistości. Te są ciekawe i tajemnicze. Doceniam fakt, iż choć nie poświęcono większości z nich zbyt wiele uwagi, wszyscy otrzymali choć drobne backstory nakreślające ich motywacje. Warto wyróżnić też kandydatów na namiestnika, wśród których każdy może znaleźć swojego faworyta. Nie poznałam jeszcze zakończenia tej historii, jednak wątpię, by zmieniło ono moją opinię o całości. 


Kilka słów o Williamie

Wypowiadając się na temat bohaterów komiksu, nie mogę pominąć Williama, który zasługuje na osobny fragment. Na jego relacji z pozostałymi bohaterami opiera się duża część komizmu tytułu. Z początku owszem, bawi, jednak jak długo wykorzystywać można schemat oparty na ignorowaniu wszystkiego, co dzieje się wokół  i upartym twierdzeniu, że nadnaturalne doświadczenia, których był świadkiem, tak naprawdę nie miały miejsca? Do tego dodać wiecznie roszczeniową postawę i egoizm, a uzyskamy jedną z najbardziej irytujących postaci, z jakimi miałam do czynienia w japońskich produkcjach i nawet Klarze Valac (choć ona akurat jest przesympatyczna) do niego daleko. Niemniej, chociaż Williama jest dużo, nie uznałabym tego za wielki minus tytułu. Na początku bawi, później można do niego przywyknąć. 


Yaoi czy jednak nie?

W przypadku „Księcia piekieł” postanowiłam zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Często przywoływany jest fakt, że osoba odpowiedzialna za rysunki – Utako Yukihiro w przeszłości tworzyła mangi Yaoi, co z kolei miałoby wskazywać na przynależność gatunkową omawianego dzieła.  Choć jest tu sporo naleciałości w postaci cukierkowej kreski, prezentującej urodziwych panów, nie znajdują się w niej żadne akty miłości męsko męskiej. Dlatego, jeśli kogoś odrzuca Yuri lub Yaoi nadal może sięgnąć po ten tytuł, do czego gorąco zachęcam.  


Jeśli nadal nie jesteście przekonani 

Seria dostała 12 odcinkową adaptację anime pod tytułem „Makai Ouji Devils nad Realist”, które jest wycinkiem historii zawartej w mandze. Jednak w tym przypadku wypada znacznie gorzej od swojego pierwowzoru.


Pokerus

Pokerus

 


Stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie przeniesienie materiałów, które niosą za sobą pewną wartość merytoryczną z formy video na bloga. Zacznę więc od przeniesienia materiału o Pokerusie, który uważam za jeden z bardziej udanych i ciekawszych. 

Punkty EV

Aby móc dobrze zgłębić temat owego enigmatycznego wirusa, należy najpierw poznaće pojęcie Effort Values, czyli w skrócie EV. Są to wartości wysiłkowe, które pokemon zdobywa podczas bitew z innymi stworami i przyczyniają się do wzrostu jego statystyk. Całościowo do rozdysponowania mamy 510 punktów, z czego maksymalnie do jednej statystyki przydzielić możemy 255. Każde 4 punkty EV odpowiadają za wzrost statystki o 1. 

Czym jest Pokerus?

Znając powyższe pojęcie możemy płynnie przejść do właściwego tematu. Nazwa "Pokerus" pochodzi od słów "pokemon" i "wirus". Jest przykładem wirusa mutualistycznego i jak nie trudno się domyślić - infekuje pokemony, jednak w przeciwieństwie do wirusów znanych z prawdziwego świata, nie jest groźny, a pomaga. Jego nosiciel zdobywa podwójną ilość EV po pokonaniu oponenta. Na przykład pokonując w walce Magikarpa pokemon otrzyma dwa punkty do szybkości zamiast jednego. Pokerus nie wpływa na EV otrzymane z innych źródeł, zatem te pozyskane z witamin lub przy użyciu piór nie są podwajane. Zainfekowany pokemon może zarażać inne stworki w drużynie gracza. Choć w grze reprezentowany jest podobnie do zmiany statusu, nie można go wyleczyć w centrum pokemon. Nie zadziałają też na niego przedmioty leczące status. 

Jak sprawić, by pokemon stał się nosicielem?

Każdy stworek może zostać zarażony pod warunkiem, że nie był wcześniej nosicielem. Po walce istnieje szansa 3:65536 na zarażenie Pokerusem. W generacji IV dostęp do niego poszerzył się za pomocą Wi-Fi Connection, ponadto od generacji III istnieje szansa, że pokemon wykluje się zainfekowany Pokerusem.

Co wskazuje na zarażenie Pokerusem? 

Ikona Pokerusa w generacji VIII
Kiedy pokemon staje się nosicielem w miejscu zmiany statusu pojawia się ikona Pokerusa. Jeśli stworek zostanie oparzony, sparaliżowany, otruty lub zaśnie, ikona wirusa zostanie tymczasowo zastąpiona tą, wskazującą na status pokemona do momentu wyleczenia.

Czas działania
 Czas, w którym pokemon jest zainfekowany przez wirusa wynosi od 1 do 4 dni. Po tym czasie jest on odporny na jego działanie w przyszłości, jednak nadal zdobywa podwójną ilość EV. Można ten okres niejako przedłużyć umieszczając pokemona w boxie, by ten nie wyzdrowiał. Innymi metodami pozwalającymi osiągnąć podobny efekt są: 
  • Odesłanie pokemona do Day Care
  • Odesłanie pokemona do PokeBanku 
  • Odesłanie pokemona do Pokemon Home

Kiedy układ odpornościowy pokemona zwalczy wirusa, nie może rozprzestrzeniać go dalej, ani nie może zostać zarażony nim ponownie. Wówczas w miejscu statusu pokemona pojawia się symbol, który oznajmia, że stworek w przeszłości był nosicielem Pokerusa. 

Ikona wskazująca na wyleczenie w generacji VIII



Strona techniczna 

Informacja o Pokerusie przechowywana jest w strukturze danych jako pojedynczy bajt. Pierwsze cztery, czyli X'y reprezentują specyficzną intensywność zarażenia Pokerusem, natomiast pozostałe cztery, czyli Y'ki określają liczbę dni, przez które pokemon pozostanie zainfekowany. 



Pokemon jest lub był zainfekowany, jeśli X jest niezerowy. Jeśli Y wynosi 0, a X jest niezerowy to pokemon został wyleczony z Pokerusa. Jeśli obie zmienne mają wartość 0, to pokemon nigdy nie był nosicielem. Licznik dni zainfekowania Pokerusem spada o 1 za każdym razem, gdy wewnętrzny zegar gry wybija północ. Liczbę dni zarażenia Pokerusem (Y) zależna jest od wartości X. Można go obliczyć działaniem: 
Y=Xmod 4 + 1



Załóżmy więc, że pokemon został zainfekowany przy natężeniu infekcji wynoszącym 9. W dzieleniu przez 4 otrzymujemy resztę i dodajemy do niej 1, czego wynikiem jest 2. W takim przypadku infekcja potrwa 2 dni. 

Jeśli pokemon zostanie zarażony przez pokemona gracza, stworek otrzyma dokładnie taką samą wartość X, jaką w momencie zarażenia miał pokemon, który przeniósł na niego infekcję. Jeśli natomiast zarazi się po walce, wartość X jest losowa. 


Anime i manga 

W anime i mandze niewiele zostało powiedziane na temat Pokerusa. Wersja animowana wspomina, że owy wirus ma przyczynić się do szybszego rozwoju nosicieli. W komiksie natomiast spowodował wzorst siły pokemonów Platinum. 


Postacie wspominające o Pokerusie

Komentarze pielęgniarek 

"Your Pokémon may be infected with the Pokérus.
Little is known about the Pokérus except that they are microscopic life-forms that attach to Pokémon.
While infected, Pokémon are said to grow exceptionally well.
"

Twój pokemon może być zainfekowany Pokerusem. Niewiele wiemy na jego temat poza tym, że jest to mikroskopijna forma życia infekująca pokemony. Mówi się, że stworek po zarażeniu rozwijają się wyjątkowo dobrze.  


"Your Pokémon appear to have tiny life forms stuck to them.
Your Pokémon are healthy and seem to be fine.
But we can't tell you anything more at a Pokémon Center."

Wygląda na to, że jakaś mała forma życia bytuje z twoim pokemonem. Jest zdrowy i wszystko z nim w porządku, ale nie możemy powiedzieć Ci nic więcej w centrum pokemon. 


Komentarz profesora Elm'a 

When calling the player: "Hello, <player>?
I discovered an odd thing.
Apparently there's something called Pokérus that infects Pokémon.
Yes, it's like a virus, so it's called Pokérus.
It multiplies fast and infects other Pokémon too. But that's all.
It doesn't seem to do anything, and it goes away over time.
I guess it's nothing to worry about. Bye!"

When called by the player: "Hello, <player>?
It seems that Pokémon that have been infected with Pokérus level up better.
We're not quite sure why..."

Zwracając się do gracza: Cześć <imię gracza>? Odkryłem coś dziwnego. Wygląda na to, że istnieje coś takiego jak Pokerus. Tak, jest podobny do wirusa i jego nosicielami są Pokemony, więc ochrzczono go mianem Pokerus. Bardzo szybko się rozmnaża, ale wygląda na to, że nie jest groźny i z czasem znika więc pewnie nie ma się czym martwić. Na razie! 

Zwracając się do gracza: Cześć <imię gracza>?. Wygląda na to, że pokemony zainfekowane Pokerusem rozwijają się lepiej, ale nie jesteśmy pewni, dlaczego...


Zachęcam do obejrzenia materiału w formie wideo 



Źródła:

Bulbapedia

Manga Pokemon jest lepsza

Manga Pokemon jest lepsza


Pokemony po ukazaniu się pierwszych gier z ich udziałem stały się światowym fenomenem. Nic dziwnego, że niedługo później na ich podstawie wyszedł serial animowany, gra karciana, masa spin-offów oraz manga. W tym poście omówię wersję komiksową, na tle której być może zachęcę kogoś do zapoznania się z mangowym odpowiednikiem przygód Asha i spółki. 

Trochę historii
Początkowo nikt, nawet sam Game Freak nie wierzył w sukces wydanego w 1996 roku Pocket Monsters Red i Green, Początkiem rozpowszechniania kopii, sprzedaż nakładu była niższa, niż zakładano. Haczykiem, na który dali się złapać konsumenci było ogłoszenie ukrytego w kodzie gry tajemniczego Mew. To zadecydowano o wydaniu kontynuacji. Na fali popularności tytułu rok po premierze oryginalnych gier pojawiła się manga, a niedługo później serial animowany. 

O mandze słów kilka
Wersja wydana na zachodzie nosi tytuł Pokemon Adventures. Za jej powstanie odpowiedzialni byli Hidenori Kusaka – autor scenariusza i zajmująca się rysunkami Mato, która zilustrowała pierwsze dziesięć tomów mangi. Natomiast za narysowanie dalszych odpowiada Satoshi Yamado. Manga w przeciwieństwie do anime, jest dużo bardziej zbliżona do materiału źródłowego i w wielu kwestiach próbuje wyjaśnić pewne nieścisłości występujące w grze. W naszym rodzimym kraju wydawnictwo JPF pośredniczyło w wydaniu pierwszego przetłumaczonego tomu w formie czterech zeszytów.

Z czego wynikają różnice pomiędzy mangą i anime?
Owe różnice najpewniej wynikają ze specyfiki odbiorcy, do którego dane medium jest kierowane. W przypadku przygód Asha i spółki całość przyjmuje formę dydaktyczną osadzoną w bajkowym świecie, idealną dla dzieci. Zupełnie inaczej wygląda to w mandze, która celuje w dojrzalsze grono odbiorców ukazując im mroczny i brutalny świat. Przez to wersja angielska została ocenzurowana względem oryginału. 

Trochę o fabule
Każda seria odkrywa przed nami inne kolei losu bohaterów, jednak skoncentruję się tutaj na wątku fabularnym serii Red/Green/Blue
Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że manga kreuje sylwetkę świeżo upieczonego trenera pokemonów – Reda, który w wyniku pewnych wydarzeń otrzymuje Pokedex i wraz z nim zostaje wysłany w świat przez profesora Oak'a z misją zapełnienia tej zaawansowanej technologicznie encyklopedii wpisami o każdym napotkanym gatunku. 

Moje przemyślenia
Od pierwszej styczności z mangą widać że, jest dziełem znacznie ambitniejszym, niż mogłoby się wydawać. Zawężenie grona potencjalnych odbiorców wpływa na korzyść komiksu. Dzięki takiemu zabiegowi autor może pozwolić sobie na dodanie nieco odważniejszych scen.
Podjęcie wyzwania sal w odróżnieniu od anime, zarezerwowane jest tylko dla nielicznych. Bowiem zaczyna się już w momencie, gdy pretendent stara się o pierwszego pokemona. W odróżnieniu od anime, owe stworzenie pochwycić musi na własną rękę, co wcale nie jest takie proste. Kreatury te znacznie bardziej, niż w wersji animowanej przypominają dzikie zwierzęta, często są agresywne i wymagają uprzedniego osłabienia, bo odbijają lecące w nich pokeball'e. Podczas walk położono duży nacisk na taktykę, co jest miłym zaskoczeniem po uprzedniej styczności z anime, w którym momentów, gdy faktycznie bohaterowie postawili na pomyślunek jest jak na lekarstwo. Warto też zwrócić uwagę na organizacje przestępcze. Ich działalność nie ograniczają się jedynie do prób porwania bezcennego Pikachu (nie odgrywa on w komiksie aż tak znaczącej roli), co sprawia, że w końcu stanowią faktyczne zagrożenie, którego trzeba się obawiać. Przestępcy zostali ukazani jako ludzie moralnie wypaczeni, za wszelką cenę dążący do celu. Wiąże się to z dużą ilością brutalności. Zdarza się, że pokemony giną w makabryczny sposób, lub odnoszą dotkliwe obrażenia. Podobało mi się również, jak manga wyjaśnia pewne nieścisłości pozostawione przez grę, Nie jest tajemnicą, że stworzenia łapane są w pokeball'e, jednak skąd trener miałby wiedzieć, jaki pokemon znajduje się w konkretnej kapsule? Manga podjęła próbę wyjaśnienia tego zagadnienia. Przedstawiono, że jego górna część pokeball'a jest przeźroczysta, ukazując pochwycone za jego pomocą stworzenie. Ponadto uwięziony w kuli pokemon widzi świat poza swoją piłką. W późniejszych seriach wygląd pokeball'i został ujednolicony z wersją animowaną, jednak szczerze powiedziawszy dużo bardziej podobało mi się wcześniej zaproponowane przez autora rozwiązanie. Pozytywnie odbierani są też zmieniający się co serię bohaterowie. Ci zostają z nami na tyle długo, by czytelnik mógł się z nimi zżyć, a ich póżniejsza zmiana powoduje, że nie uświadczymy w mandze pod tym względem monotonii. 

Krótkie podsumowanie
Szczerze nie spodziewałam się, że manga na podstawie niemalże pozbawionej fabuły gry, skierowanej do młodszego grona odbiorców, okaże się tak ciekawa i przyjemna w odbiorze. Z pewnością, po części jest to wynik porzucenia ograniczeń, które nakładały na twórców przyjazne dzieciom wersja animowana i gra. Jeśli podoba wam się koncept pokemonów, ale uważacie go za zbyt prosty i dziecinny, dajcie szansę mandze. 

Źródła


Recenzja mangi Iruma w szkole demonów

Recenzja mangi Iruma w szkole demonów



[Źródło]

Jakiś czas temu recenzowałam dla was na kanale youtube recenzję mangi Iruma w szkole demonów. Stwierdziłam, że dobrym pomysłem byłoby wstawienie jej również na bloga. Komiks porusza tematykę stworzeń nadprzyrodzonych i umiejętnie wplata owe istoty w realia szkolnego życia, co dodaje powiewu świeżości nieco wyeksploatowanemu motywowi. W dodatku, by uczynić go jeszcze ciekawszym pośród demonicznych monstrów umieszczono człowieka. Co wyszło z owej mieszanki? Zaskakująco dobra komedia. 

Oryginalny tutuł: Mairimashita! Iruma-kun

Wydawnictwo: Studio JG

Liczba tomów: 18

Gatunki: komedia, moce nadprzyrodzone, shonen, szkolne życie

Cena okładkowa: Cena 22,90zł

Opis fabuły 

14 letni Iruma Suzuki to chłopiec o złotym sercu, który nie potrafi odmawiać i spełnia każdą prośbę. Nie protestuje nawet, gdy rodzice nastolatka chcą zaprzedać jego duszę demonowi. Tak się składa, że ów podstarzały czart pragnie jedynie by chłopak został jego wnukiem i środkami perswazji w postaci słów "błagam, pomóż i proszę" nakłania go do podjęcia decyzji. Przygnieciony ciężarem owych wyrazów, Iruma godzi się spełnić prośbę rogatego staruszka, który dbając o edukację młodzieńca posyła go do szkoły dla demonów.

Warstwa wizualna i polskie wydanie

Prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Studio JG postanowiło wydać swój tytuł w standardowym formacie. Podczas czytania nie uświadczymy literówek czy błędów edycyjnych. Tekst jest czytelny. a w dymkach nie pozostawiono zbyt dużej ilości niepotrzebnej przestrzeni,  która występuje chociażby w polskim wydaniu JoJo. Na obwolutach pojawiły się postacie, a ostatnie strony komiksu zapełnione są humorystycznymi scenkami, nawiązującymi do aktualnie przedstawianych w mandze wydarzeń. 



Podsumowanie

Mamy tutaj do czynienia z ciekawie wykreowanym światem przedstawionym nawiązującym do okultyzmu. Motyw duchów, demonów czy wampirów został mocno wyeksploatowany przez popkulturę. Mimo to w tym wypadku nie można odczuć znużenia podczas wertowania motywów znanych z podobnych serii. Wszystko tutaj ma wydźwięk humorystyczny i to jest właśnie siła tego tytułu. Tutaj główną rolę odgrywa wszechobecna groteska ukazująca się w absurdalnych sytuacjach, w które wplątuje się główny bohater. Charakterystyczne postacie również nacechowane są pełną dozą komizmu. Są nieszablonowe, a ich wyolbrzymianie pewnych utartych schematów nie razi, a wręcz bawi. Kreska idealnie wpasowuje się w wesołą, żartobliwą atmosferę i podkreśla elementy komediowe. Zrazić może brak jasno określonej fabuły. Czytelnik nie wie, do czego zmierzają kolejne rozdziały mangi, obserwując poczynania coraz bardziej zyskującego na popularności w szkole Irumy. 

Jeśli nadal nie jesteście przekonani

Manga dostała 24 odcinkową adaptację anime zatytułowaną Mairimashita! Iruma-kun. 

Zachęcam do obejrzenia recenzji w formie wideo 


Copyright © 2D Lovers , Blogger