Recenzja mangi Książę Piekieł

 



[Źródło]

„Książę piekieł” jest dla mnie trudną do oceny serią, wynika to pewnie z mojego sentymentu, bo to jedna z pierwszych mang, jakie miałam w łapkach. Nieobytej z komiksami osobie, świeżo zafascynowanej tematem, z braku porównania, większość serii przypadnie do gustu. Tak też było w moim przypadku. Na niekorzyść komiksu zdecydowanie wpłynął czas upływający od publikacji następnych tomów, a oczekując na kolejne przygody bohaterów, zwyczajnie zapomniałam o tej serii, a gdy sobie już o niej przypomniałam i stwierdziłam, że warto ją sobie odświeżyć – nie było już tak kolorowo. Aktualnie w moim posiadaniu znajduje się 13 z 15 tomów „Księcia piekieł” i szczerze, nie śpieszy mi się z jego dokończeniem. Choć manga nadal jest ciekawa, nie odczuwam już takiego parcia na zakup tomiku, zaraz po jego wypuszczeniu. 


Obwoluty Księcia Piekieł



Oryginalny tytuł: Makai Ouji Devils nad Realist 

Wydawnictwo: Studio JG 

Ilość tomów: 15

Gatunki: fantasy, moce nadprzyrodzone, tajemnica  

Cena okładkowa: 19,99zł


Opis fabuły 

Oto wielki ja raczyłem tu przybyć byś mógł mnie wybrać. Dalej, nie wahaj się, wybierz mnie. 

Bohaterem tej historii jest inteligentny, szlachetnie urodzony William Twining, który wskutek bankructwa wujka, traci rodzinny majątek. Przeszukując rezydencję, w poszukiwaniu kosztowności, trafia do zamkniętej piwnicy, gdzie przypadkowo przyzywa demona. Twierdzi on, że William jest potomkiem Salomona, a za razem jedyną osobą mającą prawo do wskazania następnego władcy piekieł. Rola ta kłóci się jednak z ideologią wyznawaną przez chłopaka, która wyklucza istnienie jakichkolwiek istot paranormalnych. W dodatku Wiliamem zaczyna interesować się coraz więcej mieszkańców piekielnego świata. Jak zmieni się życie realisty uważającego, że wszystko da się wyjaśnić za pomocą nauki? Czy zdecyduje się wyznaczyć następcę Lucyfera? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedz podczas lektury. 


Porusza drażliwe tematy 

Manga może być gratką dla osób interesujących się okultyzmem, bowiem nawiązań jest tutaj naprawdę sporo. Ze znajdującego się pod obwolutą Okładkowego Kącika Isaaca możemy dowiedzieć się trochę więcej o demonach, na podstawie informacji zawartych w „Większym kluczu Salomona”. Komiks porusza też temat religii, który jest dla wielu drażliwy, jednak jeśli potraktujecie go z przymrużeniem oka, nadal możecie czerpać przyjemność z lektury. 

Okładkowy kącik Isaaca


Podsumowanie

Historia rozwija się powoli, pierwsze tomy stanowią wprowadzenie do świata przedstawionego.  Czytelnik wraz z głównym bohaterem stopniowo odkrywa hierarchię i zasady panujące w piekle. Poznaje też coraz liczniejsze grono starających się o jego przychylność. Jedną z większych zalet tytułu jest prześliczna, szczegółowa kreska. Irytować może wyraźny podział frakcji – anioły są złe, czarty dobre, a niewiele postaci wyłamuje się z tego schematu. Przez opowieść przewija się bogata gama przeróżnych osobistości. Te są ciekawe i tajemnicze. Doceniam fakt, iż choć nie poświęcono większości z nich zbyt wiele uwagi, wszyscy otrzymali choć drobne backstory nakreślające ich motywacje. Warto wyróżnić też kandydatów na namiestnika, wśród których każdy może znaleźć swojego faworyta. Nie poznałam jeszcze zakończenia tej historii, jednak wątpię, by zmieniło ono moją opinię o całości. 


Kilka słów o Williamie

Wypowiadając się na temat bohaterów komiksu, nie mogę pominąć Williama, który zasługuje na osobny fragment. Na jego relacji z pozostałymi bohaterami opiera się duża część komizmu tytułu. Z początku owszem, bawi, jednak jak długo wykorzystywać można schemat oparty na ignorowaniu wszystkiego, co dzieje się wokół  i upartym twierdzeniu, że nadnaturalne doświadczenia, których był świadkiem, tak naprawdę nie miały miejsca? Do tego dodać wiecznie roszczeniową postawę i egoizm, a uzyskamy jedną z najbardziej irytujących postaci, z jakimi miałam do czynienia w japońskich produkcjach i nawet Klarze Valac (choć ona akurat jest przesympatyczna) do niego daleko. Niemniej, chociaż Williama jest dużo, nie uznałabym tego za wielki minus tytułu. Na początku bawi, później można do niego przywyknąć. 


Yaoi czy jednak nie?

W przypadku „Księcia piekieł” postanowiłam zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Często przywoływany jest fakt, że osoba odpowiedzialna za rysunki – Utako Yukihiro w przeszłości tworzyła mangi Yaoi, co z kolei miałoby wskazywać na przynależność gatunkową omawianego dzieła.  Choć jest tu sporo naleciałości w postaci cukierkowej kreski, prezentującej urodziwych panów, nie znajdują się w niej żadne akty miłości męsko męskiej. Dlatego, jeśli kogoś odrzuca Yuri lub Yaoi nadal może sięgnąć po ten tytuł, do czego gorąco zachęcam.  


Jeśli nadal nie jesteście przekonani 

Seria dostała 12 odcinkową adaptację anime pod tytułem „Makai Ouji Devils nad Realist”, które jest wycinkiem historii zawartej w mandze. Jednak w tym przypadku wypada znacznie gorzej od swojego pierwowzoru.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2D Lovers , Blogger